Pływałam tam na uruketo i wędrowałam lądem. Dalej jest wielka rzeka, którą pokonałyśmy, a

1trzy1 Pływałam tam na uruketo a także wędrowałam lądem. Dalej jest wielka rzeka, ktĂłrą pokonałyśmy, a wzdłuĹź wybrzeĹźa leżą zatoczki, za ktĂłrymi ciągną się lasy zasobne w zwierzynę. Na pewno popłynęły tam. - To a także my tam popłyniemy - powiedziała Gunugul. - Z radością uzupełnię te mapy. W ten sposĂłb znalazły się przy brzegach Gendasi*, płynąc między złotymi wysepkami, aĹź dotarły do piaszczystych plaĹź. Alpèasak zniknął im z oczu na wschodzie a także ruszyły na zachĂłd wzdłuĹź brzegu. Letni sztorm zalewał drzewa deszczem, zasłaniając je a także ukazując. Enteesenaty skakały wysoko, rade z róşnorodności ryb, ktĂłre mogły łapać w ciepłych płytkich wodach. Gunugul uzupełniała mapę, członkinie załogi zajadały się dostarczonym poprzez Fafnepto świeĹźym mięsem. OĹźywiona Vaintè z nieskończoną cierpliwością przyglądała się brzegowi, wyczekując Ĺźarliwe śmierci tych wszystkich, ktĂłrzy wystąpili przeciwko niej. 1trzy2 ROZDZIAŁ XXVIII Arnwheet siedział w cieniu, dmąc wytrwale w gwizdek. Zrobili go dla niego Paramutanie, miał na końcu ruchomy pręt, jak jedna z ich pomp. w miejsce mimo wszystko czerpać wodę, gwizdek wydawał jedynie ostry, falujący dĹşwięk, rozpływający się w popołudniowym upale. Była połowa lata, dni stawały się coraz dłuĹźsze a także cieplejsze. Mało co moĹźna było robić w skwarne popołudnie, mało teĹź było do robienia. Mieli mięso, owoce a także wszystkie zielone rośliny rosnące w ziemi, takĹźe ryby a także dzikie ptactwo. Minęły trzy pełne księżyce, odkąd Kerrick a także Herilak wrĂłcili z miasta z nowymi śmiercio-kijami. Szli szybko a także nikt ich nie ścigał. Potem, o ile wiedzieli, murgu nie wychodziły z miasta. Starannie strzeĹźono szlaku prowadzącego na południe, lecz nikt nim nie przybywał. Wypadki się skończyły. Zachorowały wprawdzie a także zdechły dwa starsze śmiercio-kije, lecz wszystkie nowe były zdrowe. Sam-mady były najedzone a także Ĺźyły w spokoju, jakiego nie zaznały, odkąd zaczęły się długie zimy. Ostry, falujący dĹşwięk wisiał w gorącym powietrzu. Kerrick podziwiał pilność chłopca. Boki namiotu były podciągnięte, wpuszczały do środka niewielką wietrzyk. potomek spało, a Armun czesała się grzebieniem wyciętym z rogu. Kerrik przyglądał się jej z wielką przyjemnością. Gwizdek umilkł nagle, potem znĂłw odezwał się dodatkowo przeraĹşliwiej. Kerrick przekręcił się a także zobaczył, Ĺźe obok Arnwheeta usiedli dwaj łowcy, przyglądając się gwizdkowi. Jeden z nich, Hanath, prĂłbował na nim grać, jego policzki poczerwieniały z wysiłku. Podał gwizdek Morgilowi, ktĂłry dął w niego tak długo, aĹź wydobył odgłos umierającego mastodonta. Arnwheet śmiał się z ich wysiłkĂłw. Kerrick wstał, przeciągnął się a także ziewnął, potem podszedł do nich, mrużąc oczy w jaskrawym słońcu. Dyszący Morgil oddał gwizdek chłopcu. - Nic nie macie do pracy, skoro przyszliście ukraść zabawkę Arnwheetowi? - spytał Kerrick. - Hanath... powiedział mi o niej - wysapał Morgil. - strasznie hałasuje. Zrobił to Paramutanin, o ktĂłrym opowiadałeś? - Tak. Są szczególnie dobrzy w wycinaniu kości a także drzewa. Robią teĹź podobne, lecz większe rzeczy, ktĂłrymi wylewają wodę ze własnych łodzi. - oraz Ĺźyją na lądzie, łapiąc ryby w mrozie a także śniegach? - spytał Hanath z wielką ciekawością. - Musisz nam więcej o nich opowiedzieć. - Słyszałeś opowieści, wiesz o nich tyle samo co a także ja. Dlaczego mimo wszystko interesujecie się Paramutanami? PrzecieĹź warzenie porro nie umożliwia wam nawet na łowy? - wielu pozostałych poluje. Wymieniamy z nimi mięso na porro.